Lutowanie biżuterii
Używa się do tego lutu – kruszcu o tym samym kolorze i próbie, jednak zawierającego inne składniki, które obniżają temperaturę topnienia. Niewielką ilość takiego lutu aplikuje się między spasowane elementy biżuterii i podgrzewa palnikiem gazowym do momentu stopienia topnika, który wiąże komponenty ze sobą, jak to widać na zdjęciu powyżej. Proces ten nazywamy lutowaniem.
Technika lutowania od tysięcy lat powszechnie jest stosowana przy wyrabianiu biżuterii. Obecnie można kupić przeróżne, gotowe dodatki do sporządzania lutów o dopasowanej topliwości, próbie i kolorze. Metoda ta ma jednak pewne ograniczenia i wady. Na przykład ręcznie wykonana obrączka, która stanowi zagięty i zlutowany pasek metalu, jest najsłabsza w miejscu łączenia. Podczas powiększania rozmiaru nieraz zdarza się, że mimo odpowiedniego przygotowania, potrafi pęknąć w miejscu lutowania. Ponad to lutując skomplikowane konstrukcje można łatwo przegrzać materiał i doprowadzić do stopienia nie tylko lutu, ale też łączonych elementów.
Nic dziwnego, że już w starożytności technikę lutowania nieraz zastępowano odlewaniem. Co ciekawe, na przykład w czasach Biblijnych, właśnie tą metodę stosowali Żydzi, którzy do kultu religijnego używali przedmiotów odlewanych ze złota, srebra i miedzi. Przedmioty te były uznawane za święte, ponieważ stanowiły litą całość, w przeciwieństwie do lutowanych, które uznawano za wadliwe i mające skazę.
Osobiście jestem przeciwnikiem lutowania. Staram się aby moje wyroby były dobrze przemyślane i zamiast lutować kilkanaście elementów przygotowuję dwa, trzy komponenty starannie wyrzeźbione z litego metalu. Złoto jest pięknym, bardzo wdzięcznym materiałem i wolę opracowywać go pilnikiem zamiast palnikiem. Zwiększa to trwałość końcowego wyrobu i dodaje mu pewnej miary kunsztu.
Wyroby odlewane, a produkcja
A co z odlewaniem? Z przykrością trzeba stwierdzić, że w dobie obecnej technika ta jest wyzyskiwana przy produkcji masowej i wiele osób kojarzy ją z tandetą. Nic z resztą dziwnego. Wszystkie sklepy z biżuterią, w których ogląda się katalog, wybiera model i za miesiąc przychodzi się po odbiór, bazują na odlewaniu tysięcy sztuk tych samych, powtarzalnych wzorów. Niemniej biżuteria, zaprojektowana, wyrzeźbiona ręcznie w wosku i odlana przez artystę, w postaci jednego, niepowtarzalnego egzemplarza, może być dziełem sztuki, a technika ta daje wyjątkowe możliwości tworzenia, zachowując przy tym trwałość wyrobu. Problem w tym, że odlewanie jednej sztuki na potrzeby konkretnego zamówienia generuje spore koszty czasowe i finansowe.
Technika przyszłości
Na szczęście w tytule artykułu jest jeszcze jedna metoda, która łączy trwałość odlewu i możliwość opracowywania poszczególnych elementów przed łączeniem – spawanie. Technika ta jest zbliżona do lutowania, tyle, że nie używa się lutu, a jedynie nadtapia punktowo komponenty laserem w miejscu łączenia. W razie konieczności można też zaaplikować do wiązania odrobinę materiału, z którego zrobiony jest cały wyrób.
Chociaż korzystam z wszystkich trzech technik, spawanie jest dla mnie osobiście najciekawszą metodą łączenia metali szlachetnych. Pozwala lepiej czuć materiał i z nim eksperymentować, bez utraty wytrzymałości i jakości łączonych elementów. Może biżuterii wykonywanej w ten sposób nie przybywa świętości, ale daje ona większą satysfakcję jej twórcy i przyszłemu właścicielowi.